Mateusz Masternak (35-3, 25 KO) uległ niejednogłośnie na punkty reprezentantowi gospodarzy Johnemu Mullerowi (20-4-2, 13 KO). Uległ jednak jedynie na kartach sędziowskich, ponieważ w ringu był zawodnikiem dominującym. Pojedynek zakończył się w atmosferze skandalu, jest to jedna z najbardziej krzywdzących decyzji w ostatnim czasie. Master kontrolował walkę, miał rywala dwukrotnie na deskach, nie wystarczyło to jednak do zwycięstwa. Po raz kolejny okazało się, że w boksie bez znokautowania rywala na obcym terenie istnieje ryzyko porażki przez niesprawiedliwą decyzję sędziowską.
Master od początku walki prowadził pojedynek według swojego planu. Wykorzystywał przewagę warunków fizycznych, siły, umiejętności. Jego rywal byhł dwukrotnie liczony, jedyna runda, którą wygrał wyraźnie to runda numer sześć. Sędziowie jednak widzieli inaczej, zgodnie z wolą promotora gali i menadżera pupila gospodarzy. Muller starał się podejmować wyzwanie, atakować Polaka, jednakże nawet według najbardziej przychylnych mu obserwatorów nie można przyznać mu zwycięstwa. Ostatecznie po dziesięciu rundach sędziowie skandalicznie punktowali 95-93, 95-93 dla Mullera i 95-93 dla Masternaka. „Master” przegrał walkę, którą na każdym innym ringu niż w RPA wygrały wyraźnie.
Żenada… ale Master to już sredniak… z takim przeciwnikiem się męczyć caly dystans??
Też o tym pomyślałem. Takich Mullerów powinien jeść na śniadanie, nie dawać szansy sędziom.
brak słów, ale zgadzam się, Master jest trochę sam sobie winny.
Master może i nie znokautował Mullera, ale nie jest winny. Powinien wygrać to gładko na punkty.